Polskie góry są przepiękne. Cudowne są Tatry, Bieszczady, Beskidy. Wejść, usiąść, siedzieć i patrzeć. Nic więcej od życia nie trzeba. Kocham góry. I wolność. Bo wolność to wybór drogi, a góry są jak lustra. Widzisz w nich samego siebie. Takiego, jakim jesteś! Amen.
Na początku czerwca br. wlazłem na Babią Górę. Pod koniec zeszłego roku zdobyłem Połoninę Caryńską w Bieszczadach, a teraz najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Umówmy się – Czomolungma to nie jest, ale w moim przypadku co najmniej K2. Jeszcze rok temu zaawansowana otyłość nie pozwalała mi przejść spokojnie 200 metrów po sosnowieckim osiedlu, więc o czym mowa? Bez porównania. Jest forma, jest progres.
Dałem radę. Na drugi dzień wszystko bolało, ale to nie ważne. Jeszcze przez jakiś tydzień po zejściu byłem cały podniecony swoim wyczynem, nabuzowany adrenaliną i przepojony szczęściem. Nie mogłem spać. Już zacząłem planować wyjazd w Tatry i zaliczenie Giewontu, Rysów, a kto wie, może i kiedyś Gerlacha? Góry mnie mają w garści. Ja wiem, że Diablak to nie jest ośmiotysięcznik i prawdziwy „góral” nie miałby się czym chwalić. Ale dla mnie kochani to jest bardzo duży wyczyn. Nawet sobie tego nie wyobrażacie. W moim przypadku to mistrzostwo świata. Przecież jeszcze dwa lata temu ważyłem 120 kg i nie mogłem chodzić nawet po płaskim. A teraz? No takiej kondycji i tak mocnych kopyt nie miałem nigdy w życiu. Nawet 30 lat temu. Nie mam zielonego pojęcia jak ja to zrobiłem. Nie pytajcie. Teraz Giewont. Amen.
Korzystając z okazji polecę bardzo fajną miejscówkę. Jak wiadomo, aby wejść na jakiś większy szczyt górski, trzeba się dobrze przygotować. Najlepiej idzie się z samego rana, więc każdy kto ma do gór kilkaset kilometrów, powinien najpierw, dzień wcześniej przed atakiem dojechać do najbliższej miejscowości i znaleźć dobry nocleg. Pod Babią Górą ja taki znalazłem z Beskidzkiej Ostoji u wspaniałej Gabrieli Dębickiej z Oriflame. Kwatery po prostu zajebiste! I można tam uderzyć nawet dużą grupą, miejsca wiele. Beskidzka Ostoja to agro-schronisko na wysokości ok. 800 metrów na stoku góry Jałowiec (1111m n.p.m.) w Beskidzie Makowskim. Do dyspozycji dwa domy drewniane. Na Babią Górę około 5 godzin z buta, samochodem można podjechać pod szczyt w 20 minut i do ataku. W pobliżu Zawoja, Pilsko. Z okna w oddali widać Skrzyczne. Dojazd asfaltem, ostatnie metry szutrowe. Możliwy dojazd busem z Żywca. Zupełna cisza i spokój. Sielsko oraz anielsko. (tel. 500 217 817). Polecam z zamkniętymi oczami!
A co po powrocie do domu? Od razu udałem się na siłownię. Wszystko bolało ale nie ma przeproś. Wiem, wiem. W rodzinie też wszyscy są w szoku. Maciek ćwiczy i przestrzega diety. Świat się kończy. To wszystko chyba musi pierdyknąć. Jak św. Jan pisał o armagedonie to właśnie chyba to miał na myśli. Byłem z Darkiem działającym w firmie Eqology. Trochę mnie podszkolił.
Tak wchodziłem na Babią Górę:
A tak się wcześniej przygotowywałem. U specjalistów:
I troszkę na własną rękę:
I zobaczcie co się to z człowiekiem dzieje, jak się na śmierć przestraszy śmierci. Jak zobaczy niesamowitą kruchość i ulotność tego, co jest tu i teraz. Rodzice swoją nagłą śmiercią mnie zszokowali. Dali mi kopa w tłuste dupsko w niesamowitym stylu. Zabolało okrutnie. Niby taki rycerz. Husaria. A tak się przestraszyłem, że zapierdzielam teraz jak nigdy w życiu. A zawsze ściemniałem. Nawet w wojsku jak wszyscy ćwiczyli to ja się chowałem gdzieś do kibla albo w krzaki i wolałem zajarać. Cóż, taka już jest konstrukcja życia, że człowiek pewnych rzeczy dowiaduje się z wiekiem. Myślę, że tak też po prostu robi się powoli starość. Człowiek doświadcza pewnych rzeczy z wiekiem, a czas jest nieubłagany. Jak się było 20-30 latkiem to człowiek miał wszystko w dupie. I teraz trzeba nadrabiać. Trzeba fruwać na wysokości lamperii. Ale z drugiej strony, jak to mówią, lepiej późno niż w ogóle. Tylko co będzie jak po 50 zacznę się modlić?