Szeroko zakrojoną akcję z odchudzaniem rozpocząłem od naprawy nosa. Lepiej było go wyprostować bo prawdę mówiąc to wtedy nie wiedziałem dlaczego mam taki problem z jakimkolwiek wysiłkiem. Bankowo miałem już bardzo słabe serce, gdyż 120 kg nie wytrzyma żadna pompka, ale te trudności z oddychaniem mogły być również spowodowane strasznie krzywą przegrodą nosa…
A była skrzywiona masakrycznie. Jak klamka od cerkwi. Kiedy próbowałem wypuścić dym z papierosa nosem to wylatywał tylko jedną dziurką. W sumie nos miałem złamany trzy razy. Dwa razy w bójkach, gdyż wychowywałem się w bardzo sprzyjających warunkach i raz wywróciłem się po pijaku. Uderzył mnie w kinol krawężnik haniebnie. Na operację namawiał mnie już lekarz w 1994 roku, jak byłem w wojsku mając 20 lat.
Męczyłem się strasznie nawet podczas chodzenia. Po 200 metrach lekkiego spaceru musiałem usiąść na chodniku bo nie mogłem złapać oddechu. To nie sprzyjało odchudzaniu. Jeśli miałem się więcej ruszać to musiałem naprawić nos. Nie wspomnę już o fakcie, że kiedy zasnąłem nie mogło być obok mnie nikogo w pobliżu co najmniej 100 metrów. Nie dało się wytrzymać. Uwierzcie mi, tak głośnego chrapania nie słyszeliście w życiu. Pani małżonka zawsze tak kombinowała, żeby zasnąć wcześniej niż ja. Wtedy jakoś się wyspała. Kiedy pozwoliła, żebym to ja zamknął oko wcześniej, nie miała już szans nawet na drzemkę. Jeśli podczas pracy w terenie dostałem do pokoju hotelowego kogoś na przystawkę od razu przynosiłem mu stopery do uszu w prezencie.
Ogólnie mój stan fizyczny nie był wtedy ciekawy. Po śmierci rodziców zrobiono mi badania i lekarz rodzinny się załamał. Powiedział, że w wieku 45 lat będę miał pierwszy zawał tudzież wylew. Olbrzymie nadciśnienie, cholesterol mocno przekroczony (216), trójglicerydy wystrzeliły gdzieś w kosmos (547), cukrzyca II stopnia, za wysokie stężenie kwasu moczowego… Zobaczcie ile dostałem prochów. To była jakaś porażka:
Byłem też u kardiologa i wyszła mi jakaś wada serca. Podobno lewa komora cofa krew zamiast pompować. Miałem zrobić koronografię, ale bardzo się przestraszyłem. Jak tylko pomyślę o tym badaniu zaraz przed oczami pojawia mi się otwarta klatka piersiowa i jakieś standy albo bajpasy. Myślałem wtedy:
Ludzie! Ja mam dopiero 43 lata! Nie zrobię tego badania!
Odchudzę się i dopiero wtedy zbadamy serce jeszcze raz. Ale nie odchudzę się, a przynajmniej będzie bardzo ciężko, jeśli nie naprawię nosa – dumałem. Oczywiście też się tego trochę bałem, bo mam jakiś lęk przed narkozą. Nigdy wcześniej w życiu nie byłem usypiany. Bałem się, że mnie uśpią i się nie obudzę. A przecież ja mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Tyle projektów rozkopanych, jeszcze więcej w głowie… No i trzy cudowne kobiety obok siebie. Muszę żyć. Mam dla kogo i po co. Muszę być sprawny. Muszę wyprostować ten pieprzony kinol – imaginowałem. Na szczęście trafiłem na świetnego laryngologa. Super facet. Oczywiście pierwsze co powiedział, kiedy wszedłem do gabinetu, było:
Panie Maćku, ale przede wszystkim to musi pan schudnąć ze 30 kilogramów.
Tak, wiem, wiem… Mama też to w kółko powtarzała. Zbadał mnie i ustalił termin zabiegu. 11 październik 2017 roku. Tę datę można więc oficjalnie przyjąć za pierwszy dzień mojej akcji odchudzająco-naprawczej. Już na izbie przyjęć zgłosiłem, że mam cukrzycę i muszę mieć dietę, co wyszło mi tylko na zdrowie. Przez 5 dni spożywałem wyłącznie takie oto kulinarne dzieła sztuki od restauracji NFZ, więc po wyjściu ze szpitala już byłem o 4 kg lżejszy:
O samej operacji niestety nie mogę powiedzieć za dużo, gdyż byłem uśpiony. Dziwną rzecz zauważyłem tylko po wybudzeniu. Nie bolał mnie nos, ani nawet twarz, tylko żebra. Jak się później okazało, żeby się dostać do przegrody, lekarz musiał na mnie siedzieć. Chyba za mocno ściskał kolana.
Septoplastyka – tak się fachowo nazywa zabieg laryngologiczny mający na celu korekcję skrzywienia przegrody nosowej. Przegroda powinna przebiegać wzdłuż środka nosa. Kiedy zachodzi na jedną z jam nosowych, wtedy zwęża ją i utrudnia przepływ powietrza. Niedrożność spowodowana przez poważne odkształcenia przegrody prowadzi do przewlekłych schorzeń zatok. No i utrudnia oddychanie. Skrzywienie wynika najczęściej z nieprawidłowości tkanki chrzęstnej. Zabieg polega na wycięciu nieprawidłowych fragmentów tkanek lub przebudowie struktur celem odtworzenia prawidłowych stosunków anatomicznych. Przeprowadza się go w znieczuleniu ogólnym lub miejscowym. Istnieją różne metody operacyjne, do najbardziej rozpowszechnionych należy metoda podśluzówkowego wycięcia przegrody nosa według Killiana (chrząstkę odpreparowuje się od błony śluzowej, następnie wycina niepotrzebne fragmenty i zakłada szwy na błonę śluzową) lub rekonstrukcja przegrody nosa z dostępu szczękowo-przysiecznego według Cottle’a. Ja miałem to pierwsze czyli pan doktor wszedł mi na klatę, za pomocą młotka i dłuta wyjął sobie na zewnątrz przegrodę, potem niczym dobry rzemieślnik na stole ślusarskim wziął ją sobie wyprostował i wsadził mi w nos ponownie. I zaszył. A następnie w każdą dziurkę wpakował jakieś dwa metry bandaża. Wyjmowanie go po dwóch dniach nie było przyjemne. Bolało, bo znieczulenie już nie działało.
Ale da się przeżyć. Znam człowieka, który przechodził przez to siedem razy (sędzia hokeja na lodzie) i żyje. I powiem Wam najważniejsze – opłacało się. Teraz oddychanie jest przyjemnością. Nie mam już zatkanego nosa, nie mam kataru, nie męczę się tak szybko, nie chrapię tak głośno, ogólnie żyć nie umierać. Teraz to mogłem zacząć się odchudzać! No i najważniejsze, znów upiekłem dwie pieczenie na jednym ruszcie. Naprawiłem nos i przy okazji schudłem już kilka kilogramów. Mogłem iść na całość.