Ostatnio bardzo wiele osób pyta mnie o to, jak wygląda moja dieta teraz. Co jem, jak i kiedy się odżywiam po dwóch latach akcji odchudzającej i zrzuceniu 40 kg sadła. Ogólnie pytacie również i prosicie o szczegóły dotyczące zdrowego odżywiania. Widzę, że wielu z Was ma problem z nadwagą czy nawet otyłością, dlatego zrobię ten materiał, żeby nie strzępić jęzora bez sensu.
Od kiedy zacząłem swoją prywatną akcję naprawczą, a raczej od momentu, jak zaczęło być widać po mnie jej efekty, wiele osób pyta mnie, od czego zacząć odchudzanie, aby osiągnąć odpowiednie wyniki. Dobrze wiecie, że bez zmian żywieniowych nie będzie to możliwe. Jednak gruntowna zmiana nawyków dla wielu z Was jest bardzo trudna. Od czego więc zacząć, aby wprowadzone modyfikacje nie zniechęciły nas do odchudzania? Poniżej moje konkretne wskazówki i propozycje. Oczywiście najlepiej byłoby wprowadzać je pod okiem specjalisty dietetyka. Pamiętaj, że odchudzanie ma na celu utratę wagi, a nie dewastację organizmu. To bardzo ważne.
Od razu więc na wstępie wyjaśniam, że ja nie jestem specjalistą w tym temacie. Sam w swojej prywatnej akcji podpierałem się – i nadal to robię cały czas – pomocą ludzi specjalizujących się tymi zagadnieniami. Dlatego zawsze mówię głośno i wyraźnie: nie róbcie takich rzeczy na własną rękę! Tu chodzi o ludzkie zdrowie czyli rzecz dla każdego z nas najcenniejszą. Więc przede wszystkim sprawą podstawową jest, aby swoją prywatną dietę ustalać z kimś, kto ma o tym pojęcie. Amen.
Ale skoro „męczycie mnie” o podstawowe, najważniejsze wskazówki… proszę bardzo. Napiszę, bo są takie rzeczy w odżywianiu, tego rodzaju priorytety, które zastosować MUSI każdy człowiek pragnący zmian na lepsze. Nie ma innej opcji!
CO JEŚĆ CZYLI SZYBKO NIE ZNACZY ZDROWO
Po pierwsze musicie zapomnieć o jakichkolwiek fast foodach. Zero. Ja wiem, że większość z Was podobnie jak ja ostro pracuje zawodowo w terenie. Bez przerwy trasa, samochód, autostrady, spotkania, rozmowy… Non stop. Ja wiem, że przydrożne fast foody są wtedy najlepszym rozwiązaniem, gdyż jak podgrzybki jesienią wyrastają na każdym kilometrze trasy, przy każdej drodze, w każdej miejscowości. Niestety. Ale zapomnijcie o fast foodach. To przede wszystkim tego typu wstrętne truchło i sponiewierane na starym oleju ścierwo jest podstawowym przyczynkiem do Waszego problemu. Trzeba to wszystko zamienić na składniki i produkty zdrowe, jak najbardziej (w miarę możliwości) naturalne i przygotowywane w sposób ludzki, inteligentny. Musicie jeść dużo warzyw, owoców (do godz. 17:00), gotowanego (tylko dobrej jakości i na początku akcji bardzo minimalne ilości ) mięsa, błonnika, porządnego nabiału, oliwy z oliwek, pić dużo wody i troszkę soków naturalnych. Ja piję ok. 3-4 litry wody dziennie. No i podstawa – zero wyrobów pszenicznych, zero mleka, zero cukru (nie da się totalnie zlikwidować dostarczania do organizmu cukru, bo dziś jest we wszystkim, ale trzeba go maksymalnie zminimalizować). No i sprawa bardzo ważna – zero alkoholu (da się, uwierzcie mi – ja nie wypiłem ani kropli już od dwóch lat). W ten sposób, trzymając się tych podstawowych zasad, schudłem pierwsze 30 kg. Owoce, warzywa, soki, od czasu do czasu kawałeczek dobrej ryby lub piersi z indyka. Amen.
TŁUSTY WIEPRZ NIE POBIEGNIE CZYLI ZAPOMNIJ O RUNMAGEDDONIE
Czy do tego dołączyć siłownię? W żadnym wypadku! Nie teraz! Jeśli ważycie 100-140 kg to na razie zapomnijcie o JAKICHKOLWIEK ćwiczeniach fizycznych. Po pierwsze nie dacie rady, a po drugie mogłoby to zrobić Wam nawet krzywdę. Uwierzcie. Nie trzeba. Taka akcja dzieje się w kuchni!!! Oczywiście też bez przesady. W każdej dziedzinie życia ortodoksyjny fanatyzm może być zgubny. Jeśli trzy razy w tygodniu pójdziecie na 3-5 km spokojny spacer, to tylko lepiej dla Waszego zdrowia. Przede wszystkim psychicznego. Ale o jakimkolwiek bieganiu czy siłowni zapomnijcie. Ja z resztą przy wadze 120 kg, którą namiętnie pielęgnowałem przez 20 lat siedząc tylko przy komputerze albo za kierownicą samochodu, miałem problemy nawet ze spacerowaniem. Po 200 metrach delikatnego marszu musiałem usiąść na chodniku i odpocząć bo już brakowało mi powietrza. Serce po prostu nie dawało sobie rady z takim ciężarem. Ale jeśli będziecie mieć podobną sytuację niczym się nie przejmujcie. Nie od razu Rzym zbudowano. Powolutku, nic na siłę. Pamiętajcie, że tego typu akcja odchudzająco-naprawcza dzieje się w kuchni, nie na siłowni czy bieżni. Podstawa to dobre i inteligentne odżywianie. Amen.
SŁODKA POKUSA CZYLI JESZ PĄCZKI – BĘDZIESZ PĄCZKIEM
Przejrzyjcie i przeanalizujcie swoje drewutnie, spiżarnie, kuchenne szafki… czy co tam jeszcze macie do przechowywania żywności. Pozbądźcie się wszystkich czekoladek, ciastek, herbatników, cukiereczków czyli wszystkiego co sprawia, że na samą myśl cieknie Wam ślinka z ust, a w nocy budzicie się zlani potem pożądania. Jeśli czekolada to wyłącznie gorzka i tylko odrobinka. Kupcie sobie tzw. zdrowe przekąski czyli winogrona, orzechy, jabłka, gorzką czekoladę, jagody, płatki owsiane, suszone daktyle. Ale z owocami też trzeba uważać bo to przecież cukier.
Po co ta zamiana? To bardzo proste. Jeżeli nie będziecie mieć na chacie niezdrowych przekąsek, gdy najdzie Was ochota na drobny grzeszek (a najdzie bankowo wielokrotnie) z braku wyboru sięgniecie po ich zdrowszą alternatywę. Nie dopuszczajcie do silnego głodu. Pijcie wtedy dużo wody i zagryzajcie zdrowe przekąski. Organizm dostanie to, czego potrzebuje (trochę fruktozy), a Wy zaspokoicie głód. Możecie na przykład codziennie na drugie śniadanie zjeść jabłko z kawałkiem gorzkiej czekolady, a na deser płatki owsiane z jogurtem naturalnym i daktylami. Częste sięganie po zdrowe przekąski podtrzymuje metabolizm. Układ pokarmowy pracuje przez cały dzień co oznacza dla niego wydatek energetyczny. Jedząc spalacie energię i chudniecie. To dlatego lekarze zalecają zastąpienie trzech dużych posiłków pięcioma, czy nawet sześcioma mniejszymi.
NIE OBŻERAJ SIĘ NA NOC CZYLI PIĘĆ POSIŁKÓW DZIENNIE
To podstawa zdrowego odżywiania i w ogóle zdrowego trybu życia. Ja przez 20 lat potrafiłem nic nie jeść przez cały dzień. Tylko praca, praca, praca. Wstawałem ze wschodem słońca i do wieczora robota. O godz. 22:00 zamykałem komputer, szabla w dłoń i hajda na koń. Nocna biesiada u Maćka. Na stół szło wtedy wszystko, co było pod ręką. A było tego… Masakra. Nie bez powodu doprowadziłem się do ruiny. Zatem pamiętajcie – pięć lub sześć małych posiłków dziennie o stałych godzinach.
Najważniejsze jest śniadanie. Śniadanie na dobry początek dnia to podstawa. Powinno być solidne, ale kurczę bez przesady. Nie obfite! Taki posiłek podkręci Wam metabolizm i przygotuje organizm na kolejne posiłkowe wyzwania w ciągu dnia. Osoby, które pomijają śniadania, szybciej tyją niż ludzie, którzy je jedzą. Nawet jeśli liczba kalorii spożywanych w ciągu dnia jest u nich taka sama. Amen. Za to kolacja powinna być lekka i skromna. Jeśli nie mieliśmy w ciągu dnia ruchu to najlepiej nie jeść kolacji w ogóle. Jak był mawiał mój śp. ojciec z głodu jeszcze nikt się nie zesrał. Organizm ma się przygotować do odpoczynku, a nie do trawienia. Dzięki temu będziecie mieć lepszy sen, a Wasz organizm zmagazynuje mniej zbędnych kalorii, mniejsza ilość energii zostanie spożytkowana na trawienie, a więcej na procesy regeneracji i odbudowy. I przed snem nie zapomnijcie o porządnym seksie. To nie musi być od razu Runmageddon, ale dobry impuls dla Waszego zdrowia. Przede wszystkim psychicznego.
WIEDZA NIE BOLI CZYLI ZROZUM PO CO JESZ
Spożywanie ma zaspokoić głód i dostarczyć organizmowi paliwa do prawidłowego funkcjonowania. To są zasadnicze cele jedzenia. Niestety, czasem staje się ono złym nawykiem, rytuałem lub lekarstwem na bolączki dnia codziennego. Często niepotrzebnie wpychamy w siebie żarcie tylko ze stresu czy nawet z nudów. Nie wierzycie? To zastanówcie się, jak często podjadacie jakieś dziadostwo typu chipsy czy słone paluszki podczas oglądania filmu. Albo kończycie obiad słodkim deserem z kubeczka. To bardzo złe rytuały, które niestety lubimy i trudno nam z nich zrezygnować. Jednak to one dostarczają nam pustych kalorii, cukru – który kuźwa mać jednak nie krzepi – i nie ułatwiają odchudzania.
Musicie się nauczyć i pamiętać o bardzo ważnej sprawie. Wszystko co wrzucacie na ruszt, dosłownie WSZYSTKO – ma kolosalne znaczenie. Wszystko się liczy. Tak. Ten kawałeczek torta na czubku łyżeczki również! Ludzie myślą, że jak pomiędzy posiłkami tutaj sobie uszczkną odrobinkę, tam ugryzą centymetr, a w ogóle to jak ciachną kromala na stojąco i to w kuchni a nie w jadalni to przecież się nie liczy… Gówno prawda. Wszystko się kumuluje, dodaje i puchnie. Spróbujcie zatem prowadzić notatki. Zróbcie sobie jakiś dziennik posiłków. Wiem, wiem… Brzmi dziecinnie i śmiesznie, ale to świetny sposób na kontrolowanie tego, co spożywacie i w jakich ilościach. Możecie zapisywać wszystko, na przykład również wagę ciała i swoje wymiary. Regularne notatki pokażą czy robicie postępy w odchudzaniu. To bardzo pomaga psychicznie. Widząc, że miesiąc w miesiąc tracicie na wadze, zyskacie motywację. Możecie tam wpisywać wszystkie spożywane posiłki oraz ich godziny. W ten sposób zyskacie wiedzę o tym, kiedy jesteście głodni najczęściej i łatwiej będzie Wam zmodyfikować swoje jadłospisy w taki sposób, aby zaspokoić potrzeby organizmu. Tutaj jeszcze jedna ważna porada. Piszcie, informujcie o swojej akcji, o planach i postępach publicznie. Tam, gdzie macie skumulowaną rodzinę, znajomych, fanów czy obserwatorów. Na przykład na Facebooku czy Instagramie. Mi to bardzo, ale to bardzo mocno pomaga. Nie dlatego, że jestem tępym bufonem i chwalipiętą, ale takie publiczne wyznania mnie niesamowicie motywują do działania. To jest ważne DLA MNIE a nie dla nich. Więc mam to głęboko tam… że ktoś o mnie coś pomyśli. Dla mnie najważniejszy jest cel, który chcę osiągnąć, nie ważne jest co ktoś o tym myśli czy mówi. Mam to gdzieś. A kiedy publicznie na FB napisałem, że schudłem 15 kg i teraz lecę w pocie czoła na 20 kg mniej, to było dla mnie jak przyrzeczenie. Pieprzona obietnica, której muszę dotrzymać. Za wszelką cenę. Bo inaczej wyjdę na idiotę, który wciska tanie kity w okna i rzuca krewkie słowa na sosnowiecki wiatr nie tylko znajomym, ale przede wszystkim samemu sobie. Wiem. Być może to jest płytkie, ale cholera działa! Amen.
WSTAŃ I WALCZ CZYLI ZŁAP I WYRZUĆ
Jeszcze raz napiszę, które rzeczy wpływają na niekorzyść każdej akcji odchudzająco-naprawczej bo to jest kwestia kluczowa. Musicie to zrozumieć. Cukier to Wasz wielki, odwieczny wróg. Nie tylko sprzyja nadwadze, otyłości oraz rozwojowi wielu schorzeń przewlekłych, ale także negatywnie wpływa na stan cery. Cukier to śmierć. Kolejny Wasz wróg to sól. Spożywana w nadmiarze prowadzi do pojawienia się obrzęków, zatrzymania wody w organizmie, cieni pod oczami oraz przesuszenia skóry, która z powodu niedostatecznego poziomu nawilżenia traci blask oraz jędrność. O nadciśnieniu i wielu innych przewlekłych chorobach układu naczyniowo-krwionośnego nawet nie będę wspominał. Już to macie. Alkohol. Spożywanie wódy, wina, piwa z umiarem, nie jest niczym złym, jednak sięganie po trunki wyskokowe co kilka dni powoduje znaczące pogorszenie samopoczucia oraz ma niezmiernie negatywny wpływ na wygląd zewnętrzny. No i bankowo nie pomoże Wam przy gubieniu boczków. Nie ma mowy. Ja nie piję alkoholu w ogóle i jest git. Produkty wysoko przetworzone – zero. Mają znikome wartości odżywcze, bo wskutek procesów wielokrotnej obróbki tracą nie tylko witaminy oraz minerały, ale także błonnik oraz inne niezbędne nam do prawidłowego funkcjonowania substancje. No i nie chcecie wiedzieć, co producenci takich badziewi do tego dzisiaj wrzucają, czym to świństwo szprycują. Jeśli nie chcecie świecić, unikajcie takich rzeczy jak ognia. Potrawy smażone również nie są najzdrowszą drogą do odchudzania i metodą przygotowywania posiłków. Smażenie nie tylko zwiększa kaloryczność potraw, ale także powoduje, że dostarczacie do organizmu sporo zbędnego tłuszczu, który powoduje pogorszenie wyglądu cery oraz szybki przyrost wagi. Potrawy smażone mogą też zwiększać ilość powstających wolnych rodników tlenowych, które sprzyjają rozwojowi nowotworów. Lepiej gotujcie w wodzie lub na parze. Mięsko z zupki też jest super. Amen.
DOBRA SUPLEMENTACJA NIGDY NIE JEST ZŁA
Kwestia bardzo sporna. I skomplikowana. Nader często spotykam się z zajebistymi fachowcami, którzy chcą mi wmówić, że niepotrzebnie korzystam z suplementów, bo przecież wszystkie niezbędne minerały i witaminy można ich zdaniem dostarczyć sobie za pomocą warzyw i owoców. Tak. Dobra. Zgadzam się. Tylko, że jest jeden mały problem. Zakupione w 2020 roku warzywa i owoce mają w sobie TYLKO ok. 20% ważnych składników i substancji w porównaniu to tych samych produktów sprzed lat pięćdziesięciu. Niestety, taka jest prawda. Zatem dziś musimy zjeść 5 kg owoców dziennie, aby sobie dostarczyć wszystko to, co nasi przodkowie robili za pomocą 1kg produktów. Poza tym, jak jestem na wyprawie górskiej czy rowerowej, to nie mam zamiaru taszczyć ze sobą Stara tudzież Nyski z naczepą, aby mieć przy sobie przez dwa tygodnie żarcie na jakimś odludziu.
I tutaj świetnie sprawdzają się dobre, inteligentne suplementy. Zajmują mało miejsca, są zdrowe, pożywne, łatwo i szybko mogę je rozrobić z wodą na każdej stacji benzynowej i wszamać. Czym są i po co je jeść? Suplement to produkt złożony z substancji odżywczych i powinien być traktowany jako uzupełnienie normalnej żywności. Jest to skoncentrowane źródło witamin, minerałów lub innych substancji, wytworzone i wprowadzone do obrotu w formie umożliwiającej dawkowanie (w tabletkach, kapsułkach, proszku czy płynie). Taka forma i częste miejsce zakupu, którym jest apteka, mogą sugerować związek z lekiem. Tymczasem, w świetle ustawodawstwa Unii Europejskiej, suplementy diety nie były i nie są traktowane jak leki.
Celem stosowania suplementów diety nie jest leczenie chorób, powinni z nich korzystać przede wszystkim ludzie zdrowi. Suplementy diety pozwalają konsumentowi na zmniejszenie skutków działania takich czynników ryzyka, które wpływają na niego każdego dnia i mogą spowodować powstanie choroby. Przecież, aby żyć musimy się odżywiać, ale sposób życia oraz produkty odżywcze zmieniają się i musi zmieniać się też sposób żywienia. Historia uczy, że perfekcyjnie zbilansowana dieta, dostarczająca wszystkich koniecznych składników odżywczych, jest trudna do zrealizowania. A więc, od stuleci, ludzie korzystali z różnych dodatków dietetycznych. Braki ważnych składników diety mogą mieć charakter sezonowy, mogą być odbiciem ich deficytu w środowisku (np. jod, selen) lub wynikać z tradycyjnej kuchni.
Suplementy diety są produkowane z koncentratów substancji, które są obecne w normalnej żywności. Oprócz witamin i składników mineralnych mogą zawierać w swoim składzie: aminokwasy, kwasy tłuszczowe, błonnik i ekstrakty roślinne. Jednak właściwości składników używanych do produkcji suplementów bardzo się różnią, niektóre z nich mogą wywołać niepożądane efekty, jeśli są spożywane w zbyt dużych ilościach. Jest więc bardzo ważne, aby znać bezpieczne dawki każdego składnika. W jaki sposób ja zaimplementowałem w swoje życie suplementację pisałem już tutaj „OCZYSZCZANIE ORGAZNIZMU” później w tym miejscu „JAK SCHUDŁEM?” oraz w tej publikacji „CHCESZ SCHUDNĄĆ INTELIGENTNIE?”. To powinno Wam wystarczyć. Jeśli nie, z powodu bardzo złożonej struktury tematu, jeśli będziecie mieć konkretne pytania, piszcie na priv. Z przyjemnością odpowiem. Pozdrawiam i życzę Wam powodzenia w Waszych prywatnych akcjach odchudzająco-naprawczych! Trzymam kciuki. Amen.
MOVE YOUR ASS I CO DALEJ?
Ja dziś ważę 83 kg i już się nie odchudzam. To znaczy, nie chcę ważyć mniej. MOIM ZDANIEM WYSTARCZY. Teraz moja akcja zmieniła zapotrzebowanie i kierunek działania. Mam już inne cele, więc stosuję całkiem inne metody i narzędzia pracy. Teraz moja akcja weszła w fazę – jak to mówi moja ukochana trenerka Żaneta Ściwiarska – modelowania. Zamieniamy tłuszcz w mięśnie. Regularnie ćwiczymy i sprawdzamy, mierzymy, pilnujemy, w jakim stopniu tłuszcz zamienia się w tkankę mięśniową. Regularne treningi zacząłem z nią ważąc 92 kg. Ćwicząc, z miejsca znów musiałem zmienić swój system odżywiania i przejść na inną dietę. Zmieniło się bowiem zapotrzebowanie organizmu. To jest szerszy temat na kolejną publikację, ale ponieważ cały czas o to pytacie najlepiej będzie, jak po prostu pokażę Wam co wisi teraz na mojej lodówce. Oto konkretna rozpiska, której się trzymam każdego dnia w tym momencie. Od rana do wieczora. Od śniadania po kolację. Od kolacji po seks:
Co będzie dalej? Zobaczymy. Jeszcze dużo ciężkiej pracy przede mną. Co z tego wyniknie? Tego nie wiedzą nawet najstarsi Indianie. Pewne jest jedno – wszystko jest wyłącznie w moich rękach. Bo każdy jest kowalem własnego losu. Ja osobiście kieruję się zasadą, że w życiu każdego człowieka są dwa wielkie, najważniejsze momenty. Pierwszy, w którym się rodzimy i drugi, w którym odkrywamy po co się urodziliśmy. Ja już wiem po co. A Wy? Wiecie? Poza tym, jak to się mówi, człowieku zrób dzisiaj coś, czego innym się nie chce, a jutro będziesz miał to, czego oni pragną… No i wreszcie najważniejsze:
A gdy wszystko się skończy, liczyć się będzie tylko to, co dokonałeś! Tak, że wiecie… Będę o postępach na bieżąco Was informował. Do usłyszenia!
Maćku ,JESTEM POD WIELKIM WRAŻENIEM I PODZIWIAM Cię ZA OGROM PRACY JAKI WNIOSŁEŚ W SWÓJ ROZWÓJ I ZDROWIE.
Dajesz nam wszystkim sporo motywacji do działania , a szczególnie w dobie COVID to jest ważne, aby nie osiadać na laurach, aby szukać rozwiązań, aby działać. Jako COACH i TRENER mówię swoim klientom – jeśli dziś nie wiesz co robić to róż cokolwiek na początku, choćby sprzątaj przestrzeń koło siebie, myj naczynia, okna, koś trawę, bądź w ruchu. Ta energia napędza ciało i nasz mózg, pozwala uruchomić przestrzenie planowania, działania, szukania dla siebie pomysłów i pracy, Daj sobie pozwolenia na działanie, na pracę, bądź w jej energii, a wydarzą się cuda. Takie cuda są właśnie u Ciebie Maćku. Pamiętam Cię trzy lata temu, rok temu i widzę teraz – ogromne pozytywne zmiany, okupione pracą, pracą i wielka pasją. Powodzenia, dalszych sukcesów i szerokości na rowerze 😀
Szacun. Podziwiam twoją konsekwencję i skuteczność.