Konie to ja kochałem zawsze. Od dziecka. Zaczęło się od fascynacji zaimplikowanej przy pomocy kina (Krzyżacy, Pan Wołodyjowski, Potop). Potem przeanalizowałem wszystko co jest dostępne o templariuszach, lisowczykach i wreszcie o polskiej husarii. Do dziś na widok konia mam na ciele ciarki, cały się trzęsę i od razu pojawia się syndrom niespokojnych stóp okraszony epilepsją rąk.
Uwielbiam konie. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Być może, któryś z moich dalekich przodków był koniokradem (sic!). Albo jakiś pradziad służył w husarii i bił Moskali pod Kłuszynem. A może jako nieustraszony oprych i mordobijca gnał przez stepy akermańskie pod dowództwem Andrzeja Lisowskiego? Ewentualnie pochodzę z rodu mało znanych kowali tudzież łowczych. Nie wiadomo. Jedno jest pewne. Coś moi przodkowie z końmi musieli mieć wspólnego, bo zawsze jak zobaczę konia serce zaczyna bić mocniej, a kowbojki same rwą się do tańca. Uwielbiam konie.
Tylko, że moja pasja zawsze kończyła się na doznaniach wzrokowych. Oglądaniem. Nigdy nie jeździłem konno. Za gruby byłem. Dzięki mojej prywatnej akcji odchudzająco-naprawczej mogłem ziścić moje marzenia i nauczyć się jazdy konnej. Oczywiście daleko mi jeszcze do Kmicica, ale pierwsze koty za płoty…
To dlatego kilka lat temu spodobał mi się pomysł Piotra Wajszczaka, żebyśmy zainicjowali Klub TOP Smakoszy MLM i za pomocą cyklicznego pikniku zajęli się pomaganiem koniom, które pomocy potrzebują. Kto był na ranczo u śp. Bohdana Smolenia ten wie, o czym mówię. Wtedy nie mogłem oczywiście nawet rozpocząć nauki. Za ciężki byłem. Ale już zaczynałem pielęgnować pasję i miałem możliwość oswoić się z tymi cudownymi zwięrzętami. To były moje pierwsze, poważniejsze kroki ku urzeczywistnieniu marzeń z dzieciństwa.
Konie pomogły mi w 2018 roku podczas odchudzania. Biegać jeszcze nie mogłem, ale na koński grzbiet jakoś się wdrapałem. A jak wiadomo, jazda konna ma świetny wpływ na wszelkie kwestie zdrowotne jeźdźca. Poprawia samopoczucie. Wzmaga wydzielanie endorfin czyli hormonów szczęścia. Zmniejsza ryzyko chorób serca. Poprawia koordynację ruchów i napięcie mięśniowe. Wzmacnia wszystkie mięśnie i kręgosłup. Pomaga utrzymać wagę. Godzina jazdy konnej pozwala spalić 300-650 kcal. Poprawia trawienie i pobudza pracę wątroby, działając podobnie jak długi spacer. U kobiet łagodzi bóle miesiączkowe i zmniejsza napięcie przedmiesiączkowe. Rozwija wrażliwość, intuicję i empatię, bo ze zwierzęciem nie można porozumiewać się słowami. Rozwija zmysł obserwacji. Wymaga refleksu, czujności i szybkiego podejmowania decyzji. Jest to więc rozrywka nie tylko fizyczna, ale też intelektualna. Ponadto wzmacnia poczucie samodzielności, niezależności i odpowiedzialności. W tym sporcie jest się odpowiedzialnym za dwoje – za siebie i swojego zwierzęcego partnera. Uczy cierpliwości. Zwłaszcza jeśli koń jest z tych, które lubią mieć swoje zdanie. No i ogólnie leczy. Już starożytni zauważyli, że żołnierze poturbowani w walce szybciej wracają do zdrowia, jeśli do obozu wiezieni są na oklep na końskim grzbiecie. Dziś hipoterapię zaleca się w walce z dziesiątkami chorób i przypadłości.
Dlatego cieszę się, że w 2018 roku poznałem dwóch wspaniałych koniarzy, od których teraz mogę się uczyć. Aleksander Pięta i Sławomira Jurkowska są członkami Bractwa Rycerskiego Ziemi Ogrodzienieckiej i prowadzą Jurajskie Centrum Turystyki Konnej „Rumak”. Branie u nich lekcji to niesamowite przeżycie. Mistrzostwo świata. Po pierwsze dlatego, że są prawdziwymi pasjonatami z ogromną wiedzą i umiejętnościami, a po drugie, bo organizowane przez nich przejażdżki odbywają się w przepięknym terenie, położonym wokół średniowiecznego zamku w Ogrodzieńcu. To samo serce jury krakowsko-częstochowskiej, więc mnóstwo tam pięknych lasów, skał, polanek, rozmaitych leśnych rowów i pagórków. W takich okolicznościach przyrody jazda konna nabiera totalnie innych wymiarów w porównaniu np. do warunków czysto sportowych, stajennych. To prawdziwe, rasowe towarzystwo rycerskie.
To dobra okazja, aby wspomnieć akcję ratowania Dedora. 8 września 2018 roku zorganizowałem na zamku w Ogrodzieńcu III Piknik Klubu TOP Smakoszy MLM. Całkowity dochód z biletów i aukcji zlicytowanych przedmiotów/usług pomógł uratować jednego ze wspaniałych koni należących do tej ekipy. Mnóstwo ludzi uczy się na nim jazdy, więc mam nadzieję, iż był to dobry pomysł. Mam również nadzieję, że ja także będę mógł tam doskonalić swoje umiejętności jeszcze przez wiele lat. A może kiedyś pojeździmy wspólnie? Kto wie?