Turyści nie wiedzą, gdzie byli, podróżnicy nie wiedzą, gdzie będą. Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia i cele, a całą resztą świata, nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń.
Warto podróżować. Podróże kształcą, ale również ładują akumulatory. Zarówno podczas drobnych, kilkudniowych wypadów jak i dalekich wojaży można się fajnie odstresować. Można wszystko zostawić w domu. Kiedyś trzeba wrócić, no ale przecież wtedy wszystko zaczynasz od początku. Nowy, świeży, znów zwarty gotowy do akcji. Podróżujcie.
Ja śmiało korzystam ze wszelkich udogodnień, jakie daje mi wykonywanie zawodu dziennikarza. Zwiedziłem już kawał świata. Na swoim blogu zawodowym staram się odhaczać miejsca, które odwiedziłem (Biznesfan). Na Cyprze już byłem jakieś siedem lat temu, ale niestety nie miałem wtedy możliwości zobaczyć całej wyspy. Kilka dni spędziłem w jednym miejscu, w którym odbywała się konferencja.
Postanowiłem to zmienić w lipcu br. Spakowałem walizkę, wsiadłem w samolot i hajda na koń. Na Cyprze spędziłem trzy dni i o dziwo pozwoliło mi to zwiedzić prawie cały kraj. Od morza do morza, od gór do gór. Coś pięknego. Wspaniali ludzie, super klimat, przepyszne jedzenie. Z trzymaniem diety nie miałem żadnych problemów, gdyż na każdym miejscu można zjeść świeżutkie, świetnie przyrządzone owoce morza. Szczególnie polecam małe, rodzinne tawerny, a w nich koniecznie ośmiornicę. Robią je tak pierwszorzędnie, jak nigdzie indziej na świecie. Cypryjskie octopusy mógłbym jeść codziennie na każdy posiłek.
Cypr ma bardzo ciekawy krajobraz. Mnóstwo cudownych zatoczek okalanych skałami, eleganckie, nowoczesne promenady, ale o dziwo po delikatnym udaniu się w głąb kraju można pochodzić po wysokich, rozłożystych górach. Jest jedno miejsce, które na długo utkwi mi w pamięci. Ajia Napa. Sakramencko interesująca miejscówka. I ten spokój. Bez postoju taksówek, żona i sikorki nie trajkotały koło ucha sopranem. Totalny luz. Żyć nie umierać. Ale Cypr to kraina dwóch kontrastów. Chichot historii. Wprawne oko voyagera zauważy też przerażającą, totalną głupotę, która tam jest ewidentnie naga. Roznegliżowana po całości.
Famagusta. To niemy protest przeciwko wszelkim konfliktom zbrojnym i żywy obraz obnażający ludzki, skrajny debilizm oraz polityczną pychę, zachłanność, hipokryzję… Zjawiskowa, piękna wyspa Cypr jest podzielona na dwie części. Turecką i grecką. Jedziesz sobie przez kraj spokojny, wesoły, zadowolony i nagle przekraczasz granicę. Znajdujesz się po stronie tureckiej w mieście Famagusta. I szok. Od 45 lat to jest Ghost City. Miasto duchów. Turyści błąkający się po wymarłym, popadającym w coraz większą ruinę kłębowisku rozpieprzających się budynków. Zero remontów. Nikt niczego nie naprawia. Tak jak Grecy uciekli 45 lat przed kulami karabinów, tak wszystko stoi i marnieje do dziś. Syf, kiła i mogiła. 1974-2019. To 45 lat. Dokładnie tyle ile mam ja. Tuż za przejściem granicznym stoi pusta, zarośnięta, grecka (teraz turecka) restauracja, a na niej wisi 45 letnia, czerwona reklama Coca-Cola. Szok. Chyba jedyna kolorowa rzecz w tym mieście.
I robisz zdjęcie, a samochody z miejscową młodzieżą zatrzymują się na ulicy i trąbią, żeby Cię przestraszyć. Młodzi ludzie, których w 74 nie było nawet w planach. Jak głęboko w ludziach siedzi zawiść? Idziesz na plażę, a na niej niczym jak przelatujące wróble nad Czarnobylem pławią się w morzu przybysze z całego świata. Patrzysz i oczom nie wierzysz. Za sobą masz taflę błękitnego morza, a przed sobą rozbawionych turystów na tle walących się, potężnych hoteli bez okien i zasłon, pełnych wyrw, z których widać wystającą, nie dokończoną windę. Idziesz plażą, a tu nagle koniec. Stoi płot, na nim informacja o totalnym zakazie fotografowania. Obok budka z żołnierzami pod bronią z ostrą amunicją w pogotowiu. Masakra. Famagusta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Tam widać, że pomimo tak daleko posuniętego rozwoju naukowo-przemysłowo-technologicznego nasza cywilizacja nieuchronnie się kończy. Tak samo, jak wszystkie poprzednie. Game Over. Homo sapiens sapiens sięgnął dna. Ludzka głupota jest już wielka jak Czomolungma. A nie mówię o Syrii tylko o turystycznej – jakby nie było – części Cypru. To piękna wyspa. Zarówno po stronie greckiej jak i tureckiej. Smutną historię ma tylko, bo jak zwykle w dziejach świata wszystko musiał spieprzyć człowiek. Piękny kraj, ale w tym miejscu posmutniałem. Bo w Famaguście zobaczyłem… zrozumiałem, że koniec obecnej cywilizacji jest już bardzo blisko. Nieuchronnie.
Na szczęście po powrocie do części cywilizowanej humor poprawiło mi spotkanie po latach. Pijąc pyszną kawę w jednej z miejscowych knajpek spotkałem starego znajomego z Polski Waldemara Warzechę. Udało mi się z nim nawet zrobić wywiad do kamery (tutaj), który okazał się tak ciekawy, że pociągnąłem nawet temat już po powrocie do domu (tutaj). Uwielbiam podróże. I choć po 15 latach jestem już nimi troszkę zmęczony – przede wszystkim przez lotniska – to jednak w tej kwestii nie zamierzam osiąść na laurach. Podróżujcie kochani ile się tylko da. Bez przebaczenia. Bo tego co zobaczyłem i przeżyłem podczas wycieczek nie zabierze mi nikt. Jak powiedział onegdaj Mark Twain:
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj.